NRD-owski bunkier z czasów "zimnej wojny" czeka na turystów
Zaktualizowano 1 rok temu
Ukryty w lasach Turyngii bunkier z czasów zimnej wojny oferuje turystom doświadczenie, którego długo nie zapomną: noc w spartańskich warunkach jako żołnierze byłej Armii Ludowej (NVA) komunistycznych Niemiec Wschodnich (NRD).
Nie należy jednak oczekiwać mini-barów, spa i ciepłego powitania przez personel. Goście dostają oryginalne wojskowe spodnie, kurtki, pasy, czapki i maski przeciwgazowe z epoki, podczas gdy mężczyzna w mundurze majora wyszczekuje rozkazy zmuszając ich do marszu przez las w poszukiwaniu bunkra.
Położony nieopodal Waldhotel Rennsteighoehe organizujący to 16-godzinne "prawdziwe doświadczenie", twierdzi, że daje gościom tylko to, czego chcą.
- Zainteresowanie jest duże. To rodzaj zabawy i nie ma być zbyt poważnie, ale ludzie przychodzą żeby doświadczyć też prawdziwej historii i właśnie to dostają - mówi Manuel Ebert pracujący w hotelu.
Po pościeleniu swoich piętrowych łóżek, kobiety obierają i kroją ziemniaki na kolację, podczas gdy mężczyźni stoją na warcie i przygotowują na grillu lokalne pikantne kiełbaski. Po zmroku, żołnierze-turyści mogą sobie pozwolić na małe co nieco - serwowane jest piwo, sznaps i wschodnioniemieckie wino musujące Rotkaeppchen. Bunkier, którego wejście kryje niepozorny domek z zaparkowanymi przed nim czołgami, został zbudowany w roku 1970 i podlegał owianej złą sławą tajnej policji Stasi, która więziła i inwigilowała tysiące obywateli uznawanych za wrogów ówczesnej władzy.
Obiekt miał się stać centrum dowodzenia w przypadku ataku nuklearnego i umożliwić przetrwanie wojskowej elicie, w czasie gdy większość miejscowej ludności zostałaby prawdopodobnie zmieciona z powierzchni ziemi.
Karabiny Kałasznikowa, granaty ręczne, prysznice odkażające i instalacje tlenowe - wszystko to zgromadzono, aby zwiększyć wrażenie autentyczności i pomóc gościom przenieść się w realia zimnej wojny. Goście są w różnym wieku - od 18 do 75 lat. Wielu otrzymało wycieczkę do bunkra w prezencie od przyjaciół lub rodziny, ale przyznają, że doświadczenie jest pouczające, ale i zabawne.
66-letni Hans-George Tiede, który opisuje swoją wizytę z dwoma synami jako "dającą do myślenia", mówi, że za czasów NRD był poborowym w Armii Ludowej, w latach 1972-73.
- To dało mi do myślenia, gdy dowiedziałem się, że takie konstrukcje powstały wtedy na wschodzie. Ile pieniędzy zostało wyrzuconych aby garstka ludzi mogła przeżyć 14 dni dłużej niż inni? - zastanawia się Tiede.
- To pokazuje, jak zmanipulowani byli ludzie i... wciąż mogą być - dodaje.
Źródło: onet.pl