Cmentarz choleryczny w Lechowie
"Na pamiątkę ten krzyż wystawiony. Na którym Jezus był umęczony. Dla Ciebie człowiecze, abyś był zbawiony. Andrzej Szczykutowicz te pamiątkę wznosi, czytelnika za dusze o zdrowaś Maryja prosi" - taki napis widnieje na pomniku wznoszącym się na cmentarzu cholerycznym w Lechowie.
Mieszkańcy tej wsi z pomocą Towarzystwa Przyjaciół Bielin wykonali ogrodzenie wokół miejsca pochówku chorych. Położony został tam również olbrzymi kamień upamiętniający ofiary zarazy. W dawnych czasach ludzie wierzyli, że zachowanie dzikiego ptactwa zwiastowało zbliżające się niebezpieczeństwo. Kiedy widzieli odlatujące wróble wiedzieli, że nadciąga zaraza. Zmarłych na cholerę chowano z dala od osiedli ludzkich. Epidemia cholery dotknęła mieszkańców Lechowa i okolic w 1856 roku. Na cmentarz choleryczny, na którym grzebano zmarłych choleryków wyznaczono teren w Lechowie. Podczas epidemii cholery ludzie chodzili z pochodniami w błagalnych procesjach do krzyży, przy których modlili się żarliwie i śpiewali nabożne pieśni. Żyli w izolacji, zmykali publiczne lokale, a na drzwiach domów, w których ktoś zachorował rysowali wapnem krzyż. W szpitalach cholerycznych kobiety i mężczyźni przebywali w osobnych salach. Chorzy dostawali do picia rosół z drobiu, wódkę i wino, bo wierzono, że kto w czasie choroby pije trunki ten będzie zdrowy. Siarkę lub palone wapno stosowano do posypywania nieboszczyków w trumnach i dołach mogilnych.
Źródło: polskaniezwykla.pl